Niektórzy warszawscy kierowcy dobrze zorientowani w mechanizmach wolnego rynku na klapach bagażników przykleili napis #deleteuber. W amerykańskiej korporacji około połowę tańszej od tradycyjnych taksówek upatrują nieuczciwej konkurencji. Ma ona polegać na tym, że kierowcy Ubera jeżdżą bez licencji, nie zaliczyli egzaminu z topografii miasta, kierują starymi autami. Wszystko to ma zagrażać życiu i zdrowiu pasażerów.
![]() |
Źródło: aptiv.com |
Nie jestem pewien, czy taksówkarze trafnie zdefiniowali
przeciwnika.
Pierwsze firmy, choćby amerykańska konkurencja Ubera -
Aptiv, testują auta co prawda wymagające obecności kierowcy, ale już nie jego
ciągłej uwagi. Pasażerowie zamawiają taksówkę przez aplikację w telefonie, a
BMW 5 samo do nich przyjeżdża. Za kierownicą siedzi człowiek, bo... wymagają
tego przepisy, ale niczego nie dotyka. [1]
Może się okazać, że to nie Uber, Bolt i inni zagrażają zawodowi taksówkarza, ale postęp technologiczny. W Ameryce niektórzy już się
tego boją.
Auta zwracają na siebie uwagę, bo mają kamery zainstalowane
na dachu. Policja kalifornijska notuje akty agresji i wandalizmu wobec tych
samochodów. Zachowania przypominają angielski ruch luddyzmu z początku XIX
wieku, kiedy chałupnicy i rzemieślniczy niszczyli naczynia tkackie. w Polsce
zdarzały się akty agresji wobec kierowców Ubera i dewastowania ich aut, wciąż nieautonomicznych.
Na miejscu kierowców, szczególnie tych młodszych, myślałbym
o zmianie zawodu. Jednocześnie, co tu się dziwić kierowcom. Amerykanom Huawei
nie przeszkadzał, dopóki nie wyrósł na głównego konkurenta Apple'a. Zaraz się
okazało, że chiński koncern szpieguje i zagraża bezpieczeństwu państwa. A Uber
zagraża bezpieczeństwu pasażerów. Jak nie wiadomo o co chodzi...
[1] „Jazda na poziomie piątym”, „Polityka”, nr 26,
26.06-2.07.2019